o Albumie "Wojskowe nieruchomości zabytkowe – znane i nieznane". Jacek Treichel XII 2014
Cudze rzeczy dobrze wiedzieć –
swoje obowiązek.
Zygmunt Gloger
Jako członkowi Komisji Opieki nad Zabytkami ZG PTTK powierzono mi m.in. zadanie popularyzowania poprzez publikacje zabytków militarnych i fortyfikacyjnych. Chcąc realizować to zadanie, postanowiłem rozpocząć cykl publikacji dotyczących tego tematu.
Jako pierwszą wybrałem pozycję nietypową. Mowa tu o wspaniałym albumie pt. „Zabytki wojskowe znane i nieznane", który został opracowany i po 2 latach wydany dzięki staraniom kolejnych dyrektorów i pracowników Biura Infrastruktury Specjalnej, pracowników Rejonowych Zarządów Infrastruktury z całej Polski oraz Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej – wydawcy albumu.
Misja wojska to nie tylko dbałość o dobrze wyszkoloną i wyposażoną armię, ale także ochrona dóbr kultury, ich ocalenie od zapomnienia i przywrócenie do dawnej świetności. Aktualnie w trwałym zarządzie Ministerstwa Obrony Narodowej znajduje się łącznie ponad 2100 wojskowych nieruchomości zabytkowych, z których 600 jest wpisanych do rejestru zabytków właściwych terytorialnie Wojewódzkich Konserwatorów Zabytków.
Katalog wojskowych obiektów zabytkowych jest bardzo obszerny. Ich specyfikacja (w liczbach i procentach) przedstawia się następująco:
- obiekty i kompleksy architektury obronnej – 1717 obiektów (80,1%),
- obiekty techniki i inne wg terminologii prawa budowlanego – 318 obiektów (14,8%),
- obiekty i zespoły rezydencyjce – 37 obiektów (1,7%),
- obiekty sakralne – 34 obiekty (1,6%),
- zespoły pałacowe i dworsko-parkowe – 31 obiektów (1,5%),
- miejsca pamięci – 7 obiektów (0,3%).
Generalnie zabytki nieruchome użytkowane przez resort obrony narodowej można podzielić na dwie grupy:
- obiekty militarne (twierdze, forty z ich uformowaniami obronnymi: wały, fosy i esplanady, wieże obronne, działobitnie, kazamaty, tradytory, pojedyncze budynki i kompleksy koszarowe czy miejsca upamiętnione walkami o niepodległość itp.),
- obiekty cywilne adaptowane do celów wojskowych (pałace, dwory, kościoły, cerkwie, szpitale, budynki mieszkalne, gospodarcze i komunikacyjne, parki i ogrody o cechach zabytkowych itp.).
Album pt. „Wojskowe nieruchomości zabytkowe – znane i nieznane", prezentuje różnorodność zasobu zabytkowego pozostającego w zarządzie MON.
Wspaniale wydany pod względem edytorskim album na ponad 300 stronach prezentuje 43 wybrane obiekty, w przepięknych ujęciach fotograficznych, którym towarzyszy rzeczowy opis ich historii i architektury. Fotografie to nie jedyna zaleta tego albumu, ponieważ teksty, które są jego integralną częścią są niezwykle interesujące. W krótkich opracowaniach opisano położenie obiektu, jego rys architektoniczny przeznaczenie i dzieje, niejednokrotnie bardzo burzliwe i pogmatwane.
Wśród prezentowanych obiektów nie mogło zabraknąć miłej sercu grudziądzanina Twierdzy Grudziądz przy ulicy Czwartaków 1. Mamy tu 12 zdjęć i plan sytuacyjny Twierdzy. W krótkim (z racji charakteru wydawnictwa) opisie przedstawiono historię powstania, złożone dzieje obiektu i jego kolejne przeznaczenie.
To niezwykle wartościowe wydanie w kilkunastu osłonach prezentuje wiedzę o bogactwie kulturowym, jakim dysponuje Ministerstwo Obrony Narodowej i o zaangażowaniu resortu w ochronę dóbr kultury. Album jest prawdziwą perełką dla kolekcjonerów i cennym dokumentem dla wszystkich pasjonatów architektury militarnej.
Wojskowe nieruchomości zabytkowe – znane i nieznane 1)
Jacek Treichel
Społeczny Opiekun Zabytków
Członek KOnZ ZG PTTK
Oddział PTTK w Grudziądzu
1) Zdjęcia z albumu zamieszczone za zgodą posiadacza praw autorskich - © Biura Infrastruktury Specjalnej Ministerstwa Obrony Narodowej
Czy decyzja administracyjna to jedyna i skuteczna forma ochrony zabytków? Andrzej Danowski 2012
Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy najpierw zorientować się, jakie dokumenty prawne i administracyjne powinny nasze zabytki chronić.
Zasady ochrony, ale także opieki nad zabytkami określa Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami z 2003 roku. Nie jest to niestety dokument precyzyjny i w kilku punktach brak w nim konsekwencji. Na przykład w rozdziale określającym kompetencje zakłada się, że ochroną zabytków zajmuje się państwo, a opieką nad zabytkami – właściciel obiektu. W dalszej części ustawy pojawia się jednak osobny rozdział o społecznej opiece nad zabytkami. Rola społecznych opiekunów zabytków nie jest zatem jednoznaczna i do końca określona. Również kwestie mianowania społecznych opiekunów zabytków przez starostów na wniosek Wojewódzkich Konserwatorów Zabytków (WKZ) – po sprawdzeniu ich wiedzy przez WKZ (jakiej wiedzy i w jakim zakresie?) budzą wątpliwości. Nie został jednocześnie opracowany jednolity dla całej Polski wzór legitymacji społecznego opiekuna zabytków i w tym zakresie panuje kompletne bezhołowie.
Aby chociaż częściowo zapobiec bałaganowi i niejednoznaczności przepisów, Komisja Opieki nad Zabytkami Zarządu Głównego PTTK – czując się nadal kontynuatorką działań społecznych w tym zakresie, zorganizowała w Międzyrzeczu Ogólnopolski Zjazd Wojewódzkich Konserwatorów Zabytków i Społecznych Opiekunów Zabytków (zarówno już mianowanych przez starostów, jak i kadry programowej PTTK). Na Zjeździe Komisja przedstawiła proponowany program szkolenia, zakres sprawdzanej wiedzy i zasady egzaminowania na społecznych opiekunów zabytków. Konserwatorzy jednomyślnie przyjęli te zasady z jedynym zastrzeżeniem – rozszerzenia liczby godzin w dziale specyfika zabytków regionu. Pierwsze szkolenia wg nowego programu PTTK już się odbyły i mianowano nowych społecznych opiekunów zabytków.
Zaczynamy odbudowywać kadrę opieki, więc zastanówmy się nad ochroną – jakimi narzędziami zatem posługuje się państwo?
Ustawa o ochronie dóbr kultury i muzeach z 1962 r. znacznie szerzej formułowała pojęcia dotyczące dziedzictwa, bo m.in. wprowadzała pojęcie dobra kultury – mógł to być przedmiot dawny lub współczesny, który ze względu na walory artystyczne, historyczne lub tradycyjne ma szczególne znaczenie dla społeczności lokalnej i jest istotnym elementem kultury.
Obecna ustawa określa w sposób jednoznaczny, że przez zabytek rozumiemy obiekt wpisany do rejestru zabytków prowadzonego przez WKZ.
Najważniejszy zatem dokumentem, a właściwie zbiorem dokumentacji zabytków jest rejestr, do którego wpisywane są obiekty na wniosek właściciela, lub „ z urzędu" przez WKZ. Szkoda, że ustawodawca nie przewidział wnioskowania w tym zakresie przez uczelnie, stowarzyszenia specjalistyczne (np.: Stowarzyszenie Historyków Sztuki czy Stowarzyszenie Konserwatorów Zabytków) lub organizacje pozarządowe. W państwach europejskich rola organizacji pozarządowych w dziedzinie opieki nad zabytkami jest dużo bardziej znacząca niż u nas. W Skandynawii szczególnie cenne obiekty powierza się pod opiekę organizacji pozarządowych (NGO).
Jeżeli warunkiem statusu obiektu zabytkowego jest wpisanie go do rejestru (co nie nastąpi natychmiast, ani nawet szybko, wymaga bowiem opinii Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków, wypełnienia białych kart, inwentaryzacji itd.) to czy istnieją inne mechanizmy ochrony cennych, ale jeszcze niewpisanych obiektów? Drugim, prowadzonym zazwyczaj przez samorząd, zbiorem „pobożnych życzeń w sprawie ochrony" jest ewidencja cennych obiektów, które w przyszłości mogłyby być wpisane do rejestru zabytków. Już dzisiaj w żargonie urzędniczym używa się, nie do końca zgodnie z prawem, sformułowania zabytki rejestrowe i zabytki ewidencyjne, aczkolwiek te ostatnie, zgodnie z prawem, zabytkami nie są.
Czym jest zatem ewidencja zabytków i czy może je chronić? Ewidencja jest niestety tylko dokumentem intencyjnym, który nie ma umocowania w prawie ochrony zabytków. Ostatnio co prawda wprowadzono wymóg konsultowania decyzji o wyburzeniu obiektu ewidencyjnego z WKZ, ale niestety jest to tylko formalność, bo w zasadzie konserwator nie ma narzędzi, żeby się takiej decyzji przeciwstawić.
Czy zatem poza rejestrem zabytków nie ma innych sposobów ratowania cennych, ale jeszcze niewpisanych obiektów. W pewnym sensie rolę taką mogą spełniać miejscowe plany zagospodarowania, w których samorząd może zawrzeć zastrzeżenia dotyczące trwałości istnienia poszczególnych obiektów czy np. całych kwartałów czy części miasta. Może także zapisać zastrzeżenia dotyczące choćby nowych inwestycji czy sposobu zabudowy. Problemem jest jednak to, że po wielu latach od unieważnienia poprzednich planów zagospodarowania, wiele miast i gmin nadal nowych nie wykonało.
Oczywiście można by było się zastanowić wprost – czy prawo ma służyć ludziom, czy ludzie mają automatycznie i często wbrew logice, służyć martwym zapisom prawa. Oczywiście można tu zacytować sformułowanie Dura lex, sed lex – ale w rzeczywistości i z codziennej obserwacji wynika, że prawo jest tylko dla tych, którzy go przestrzegają, bo na ogół ludzie bezczelni i cyniczni zupełnie się nim nie przejmują.
Jeden z łódzkich „inwestorów" wyburzył w ciągu jednej nocy zabytkową willę i został ukarany... mandatem 500 zł.
Czy zatem ochrona prawna zabytków jest zbyt słaba? Teoretycznie ustawa daje narzędzia do egzekwowania prawa przynajmniej w stosunku do obiektów rejestrowych, ale niestety często brakuje odwagi czy chęci do egzekwowania tego prawa także wśród WKZ-ów. Dodając do tego niezrozumiałą postawę prokuratur, umarzających dochodzenia z powodu niskiej szkodliwości społecznej czynu, otrzymujemy niezbyt pochlebny obraz bezradnego państwa i jego organów wobec osób niszczących materialne ślady naszego dziedzictwa. Czasami chęć zniszczenia zabytku wynika z chciwości i cynizmu, ale najczęściej z braku świadomości jego wartości lub zwykłej głupoty opartej na kompletnym braku wiedzy.
Jeżeli istniejące prawo nie jest w stanie wystarczająco chronić zabytków i obiektów wartościowych, to co w takim razie powinno zapewnić właściwą ochronę? Jedyne poważne skojarzenie, które przychodzi mi na myśl, to porównanie ksiąg Starego i Nowego Testamentu.
Stary Testament dał nam prawo, czyli X przykazań, które określały: co należy, a czego nie należy robić i straszył karą w przypadku przekroczenia tych zasad. To właśnie działa jak przepisy prawa. Natomiast Nowy Testament dał nam najważniejsze i najogólniejsze przykazanie zawierające więcej niż wszystkie X przykazań – dał nam przykazanie miłości. Przykazanie, które dotyczy nie tylko ludzi, ale i poszanowania dla całości dzieła stworzenia.
Można zatem do dzieła stworzenia zaliczyć także i zabytki – wytworzone co prawda rękami człowieka, ale niemożliwe do stworzenia bez woli Bożej.
Ideałem byłoby zatem gdyby społeczeństwo kochało zabytki i je szanowało, wówczas nikomu do głowy nie przychodziłoby, aby je wyburzać bądź niszczyć. Jak zatem doprowadzić do zmiany nastawienia społeczeństwa do zabytków? Odpowiedź jest jedna - pokochać można tylko przez poznanie, a więc wiedzę. Zadaniem podstawowym staje się zatem edukacja kulturowa, której tak bardzo brakuje zarówno w rodzinach, jak i w szkole. Niestety w Polsce wydaje się to zjawisko być wręcz rażące. Gdy rozmawiam z młodzieżą z państw europejskich jestem w stanie porozmawiać o malarstwie, rzeźbie, architekturze i na ogół dyskusje te są rozwijające, natomiast próba nawiązania kontaktu z polską młodzieżą kończy się zazwyczaj odpowiedzią „ja się na tym nie znam" albo „ja nie wiem". Ci , którzy nie chcą się przyznać do niewiedzy, na ogół wygłaszają tak absurdalne poglądy, że zastanawiam się poważnie nad ewentualnymi źródłami takiej „pseudowiedzy". Nowy Testament obowiązuje już blisko od dwóch tysięcy lat, a wciąż nie umiemy się przekonać, że postawy społeczne tworzy się nie zakazami i nakazami, a wychowaniem i wiedzą. Dopóki będzie obowiązywała wszechobecna ignorancja, brak wiedzy, chciwość i głupota, to także losy zabytków i nie tylko będą zagrożone.
Póki jednak nie dorobimy się właściwych postaw społecznych takich jak w państwach rozwiniętych, muszą nam wystarczyć przepisy prawa, ale prawa bezwzględnie egzekwowanego z zasadą nieuchronności kary i odpowiedzialności materialnej, choćby za nielegalne wyburzenia. Jeszcze nie słyszałem, żeby konserwator kiedykolwiek wymusił odbudowę nielegalnie wyburzonego obiektu, lub odbudował go jako inwestor zastępczy i zażądał zwrotu nakładów – na co pozwala mu już istniejąca ustawa. Nie jest to tylko wina konserwatorów, gdyż wykonanie dopuszczonych przez ustawę prac przy zabytku wymaga uzyskania przez konserwatora od wojewody środków na skredytowanie tych prac. Zazwyczaj wojewoda takiej rezerwy nie posiada. Stosowana od kilkunastu lat zasada podległości konserwatorów wojewódzkich wojewodom, a nie jak poprzednio Generalnemu Konserwatorowi Zabytków ponownie się nie sprawdza (WKZ-y podlegają tylko merytorycznie GKZ). Naciski pozamerytoryczne na konserwatorów uniemożliwiają im pracę i interwencję w najbardziej drastycznych przypadkach, bo właśnie wtedy konserwatorzy są postrzegani jako blokujący rozwój budownictwa, przemysłu, handlu etc. Tylko dlaczego ten „rozwój" musi się odbywać na gruzach zabytków, a nie w innych pustych rejonach miasta.
Reasumując, trzeba stwierdzić, że w sprawach dotyczących zabytków przygotowujemy bardzo piękne i bardzo teoretyczne ustawy intencyjne. Powołujemy się w nich na wiele argumentów przekonujących do ratowania zabytków i zapisujemy uprawnienia dla konserwatorów, które w rzeczywistości nigdy nie będą realizowane z powodu braku narzędzi egzekucyjnych, bo o współpracy ze strony innych służb wojewody – np. policji, też można pomarzyć.
Ostatnio w Łodzi do zabytkowych obiektów dawnej fabryki FAKORA nie zostali wpuszczeni pracownicy Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków przez młodą damę, która podawała się (bez okazania dokumentów) za pełnomocnika właściciela. Powagi sytuacji dodawał fakt asysty ochroniarzy, która towarzyszyła tej pani. Wezwana przez Wojewódzkiego Konserwatora policja wylegitymowała... pracowników konserwatora, ani przez moment nie próbując sprawdzić umocowań prawnych pani podającej się za pełnomocnika. Właściciel prawdopodobnie zamierzał wysadzić w powietrze zabytkową halę, gdyż jest to najszybszy sposób rozbiórki. Tylko właściwy nacisk społeczny (całodobowe dyżury miłośników zabytków przy bramach i ogrodzeniu obiektu) oraz nacisk mediów spowodowały zapewne czasowe zaniechanie wyburzenia. Zwłaszcza, że zagraniczny właściciel znany był już z wyburzenia w centrum miasta zabytkowego zespołu fabrycznego, po którym od kilkunastu lat stoi pusty plac, zasypany resztkami czerwonej cegły.
Jeżeli zatem przepisy są martwe i nieegzekwowalne, społeczeństwo mamy powiedźmy „ średnio" wykształcone kulturowo, to co można zrobić, żeby cenne obiekty ratować przed zniszczeniem. Myślę, że rozwiązaniem jest właśnie ostatni przykład FAKORY gdzie najskuteczniejsze okazały się połączone działania społeczne i medialne. Trzeba przestać się wreszcie bać sprawdzonej na zachodzie zasady subsydiarności i bardziej oprzeć się na omnipotencji społeczeństwa, a przynajmniej tej jego części, która zabytki rozumie i kocha.
Tylko odważne stosowanie działań subsydiarnościowych gwarantuje powstawanie efektów synergicznych.
Kazimierz Uszyński (1931-2006) historyk sztuki, nauczyciel, organizator i dyrektor Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu. Franciszek Midura 2011
Życiorys
Urodził się 02.04.1931 roku w Bogutach woj. podlaskie. Pochodził z rodziny szlacheckiej pieczętującej się herbem „Lubicz". Rodzice Marian i Bolesława z domu Zakrzewska prowadzili gospodarstwo rolne w Bogutach. Rodzina związana była z tradycjami niepodległościowymi, pradziadkowie i dziadkowie uczestniczyli w powstaniach narodowych.
W 1948 r. Kazimierz Uszyński ukończył Szkołę Podstawową w Bogutach, a w 1952 Liceum Ogólnokształcące w Ostrowii Mazowieckiej. W tym samym roku rozpoczął studia na wydziale Historycznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W pamiętnym czerwcu 1956 otrzymał tytuł magistra historii sztuki, a tematem jego pracy dyplomowej była monografia architektoniczna późnobarokowego kościoła w Ciechanowcu. Jak stwierdził w swej rozprawie magister Kazimierz Uszyński, kościół ufundował w 1737 r. Franciszek Maksymilian Ossoliński – podskarbi koronny z czasów króla Stanisława Leszczyńskiego. Autor słusznie zwraca uwagę, że decyzja dotycząca budowy tego kościoła musiała być podjęta wcześniej, gdyż w 1736 r. fundator jako osobisty przyjaciel króla wyjechał z nim do Luneville /Francja/. Opiekę nad kościołem przejął syn Tomasz i jego żona Teresa z Lanckorońskich. Współczesne publikacje w pełni potwierdzają te twierdzenia1.
W czasie studiów, w 1954 r. poślubił koleżankę szkolną z rodzinnej miejscowości Helenę Wróbel. Wychowali pięcioro dzieci, które pracują w oświacie, kulturze i turystyce. Mgr Kazimierz Uszyński po ukończeniu studiów rozpoczął pracę jako referent w miejscowej Spółdzielni Mleczarskiej, a w lutym 1957 r. podjął pracę jako nauczyciel w Szkole Podstawowej w Ciechanowcu. Uczył młodzieży historii, prowadził zajęcia plastyczne, organizował wycieczki jako regionalista i społeczny opiekun zabytków PTTK. W 1962 r. był jednym z organizatorów Towarzystwa Miłośników Ciechanowca. W okresie późniejszym przez wiele lat pełnił funkcję prezesa tego towarzystwa organizując liczne imprezy i konferencje popularnonaukowe oraz przygotowując regionalne publikacje. Te formy działalności były dla historyka sztuki niewystarczające. Razem z miejscowym lekarzem, Pawłem Olszewskim, postanowili kilka lat wcześniej gromadzić eksponaty do przyszłego muzeum.
W 1962 r. Kazimierz Uszyński pracując jeszcze w szkole podejmuje się prowadzenia społecznej placówki muzealnej. Rangę placówki państwowej Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu uzyskuje dzięki staraniom kierownika w 1968 r. Kazimierz Uszyński rezygnuje wówczas z pracy w szkolnictwie i z wielkim poświęceniem tworzy od podstaw jedno z najlepszych muzeów rolniczych w Polsce. Dyrektorem tego muzeum był ponad 40 lat, a następnie po przejściu na emeryturę pełnił do końca życia funkcję Wicedyrektora do spraw naukowych.
Muzeum było zawsze otwarte dla różnorodnych działań społecznych, w tym PTTK. Tu odbywały się obozy szkoleniowe młodzieżowych opiekunów zabytków, szkolenia i zjazdy społecznych opiekunów zabytków oraz przewodników PTTK.
Mgr Kazimierz Uszyński z niezwykłą ofiarnością i twórczą pasją rozwijał działalność kulturalną w Ciechanowcu. Był inicjatorem i realizatorem tak znakomitych ogólnopolskich imprez jak: konkurs gry na instrumentach pasterskich (od 2006 roku nosi jego imię), szkolenia młodzieżowych opiekunów zabytków, sesje popularnonaukowe poświęcone historii miasta i mazowiecko – podlaskiej wsi drobnoszlacheckiej, z której wywodził się twórca muzeum, sesje poświęcone problematyce rolniczej i weterynaryjnej, wielkie imprezy folklorystyczne dla mieszkańców Ciechanowca i okolic, plenery malarskie, lekcje muzealne i bardzo cenione imprezy dla młodzieży.
Ale Ciechanowiec zawdzięcza mu nie tylko stworzenie liczącej się w kraju placówki muzealnej. Kazimierz Uszyński miał znaczący udział w następujących przedsięwzięciach społecznych i gospodarczych w Ciechanowcu:
- Założenie świetlicy miejskiej i budowie domu kultury „Strażak",
- Budowa kina na bazie starej bożnicy,
- Budowa stadionu miejskiego i zaplecza rekreacyjnego,
- Budowa adaptacja bazy oświaty – nowa szkoła podstawowa, adaptacja budynku szkoły podstawowej na Liceum Ogólnokształcące, rozbudowa i adaptacja liceum na internat, adaptacja wykupionego budynku na przedszkole, budowa nowego przedszkola,
- Udział w zdobywaniu środków na budowę zakładu obuwniczego i zakładu produkcji zabawek,
- Udział w staraniach o środki i wykonawstwo modernizacji ulic i budowy mostów (zwłaszcza most na ulicy Koziarskiej),
- Udział znaczny w zadrzewieniu miasta, zespołów parkowych i skwerów,
- Udział w pracach związanych z kapitalnymi remontami i rozbudową substancji mieszkaniowej w mieście (kilkanaście budynków),
- Pomoc w remontach i konserwacji zabytkowych obiektów kościelnych, rzymsko – katolickich jak i przy remoncie cerkwi prawosławnej,
- Zabezpieczenie reliktów z cmentarza żydowskiego,
- Olbrzymi udział w odbudowie i zagospodarowaniu zespołu pałacowo-parkowego w Ciechanowcu-Nowodworach,
- Utworzenie Muzeum i zespołów skansenowskich im. ks. K. Kluka,
- Ratowanie od całkowitej dewastacji śladów zamku ciechanowieckiego,
- Zabieganie o należyte opracowanie planów urbanistycznych rozwoju Ciechanowca,
- Współudział w uzyskaniu przez Ciechanowiec kilku nagród w konkursie „Mistrz Gospodarności" w tym tytuły mistrza i arcymistrza,
- Współorganizowanie programu telewizyjnego „Bank Miast",
- Opracowanie kilku publikacji o Ciechanowcu i ks. K. Kluku,
- Zaangażowanie w społeczne staranie o rozbudowę szpitala w Ciechanowcu,
- Znaczny udział w realizacji budowy Urzędu Miasta.
Przez kilka lat pełnił funkcję przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej w Ciechanowcu. Te ogromne zasługi spowodowały, że pod koniec życia Kazimierz Uszyński otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Ciechanowca, a także następujące odznaczenia i wyróżnienia:
- Srebrna Odznaka PTTK - 08.12.1970 r.,
- Brązowy Krzyż Zasługi - 17.09.1971 r.,
- Srebrny Krzyż Zasługi -17.09.1971 r.,
- Zasłużony Białostocczyźnie - 21.04.1972 r.,
- Medal 30-lecia - 22.07.1974 r. ,
- Złoty Krzyż Zasługi - 13.10.1976 r.,
- Złota Odznaka PTTK - 14.11.1979 r.,
- Złota Odznaka za Opiekę nad Zabytkami - 21.05.1979 r.,
- Za zasługi dla Województwa Łomżyńskiego - 10.07.1979 r.,
- Medal Komisji Edukacji Narodowej - 25.03.1980 r.,
- Nagroda Państwowa II stopnia - 1981 r.,
- Krzyż Kawalerski - 15.12.1982 r.,
- Medal 40-lecia - 1985 r.,
- Nagroda im. Adama Chętnika - 1986 r.,
- Medal im. Ignacego Łukasiewicza - 1986 r.,
- Nagroda Wojewody Łomżyńskiego - 1987 r.,
- Krzyż Oficerski - 18.05.1988 r.,
- Nagroda Oskara Kolberga - 1996 r.,
- Nagroda Marszałka Podlaskiego - 2001 r.,
- Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski w 2002r. przyznany na wniosek wiceprezesa ZG PTTK, przewodniczącego Rady Muzealnej Muzeum Rolnictwa im. ks. Krzysztofa Kluka,
- Odznaka Zasłużony Działacz Kultury.
Osiągnięcia w dziedzinie ochrony zabytków i muzealnictwa
Kazimierz Uszyński trafnie wykazał w swoich opracowaniach, że rodzina Ossolińskich miała szczególne zasługi dla Ciechanowca. Była nie tylko fundatorem kościoła i innych obiektów, ale także mecenasem rodziny księdza doktora Krzysztofa Kluka i jego ojca architekta Jana Adriana Kluka, budowniczego kościoła w Ciechanowcu.
Przypominanie zasług Ossolińskich, a zwłaszcza ich podopiecznego ks. Kluka było bardzo ważne dla nauki i kultury polskiej. Dyrektor Kazimierz Uszyński przygotował i zrealizował w zasadzie sam, bogaty program, na który złożyło się kilkanaście sesji naukowych i popularnonaukowych z udziałem najwybitniejszych autorytetów z dziedziny przyrodoznawstwa, historii nauki, rolnictwa, leśnictwa, weterynarii, muzealnictwa. Efektem tych działań były liczne publikacje, w tym cenna monografia poświęcona dziełu Krzysztofa Kluka, opracowana przez Krystynę Marszałek-Młyńczyk2.
Stworzone przez Kazimierza Uszyńskiego Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu wypełniło istotną lukę w polskim muzealnictwie, zwłaszcza na zaniedbanych terenach północno-wschodniej Polski. Ponad 40 lat w historii muzeum to okres niezbyt odległy, jak na tego typu placówkę. Ale miary czasu przykładane do innych muzeów są zawodne w przypadku placówki w Ciechanowcu. W ciągu niewielu lat zrobiono tutaj tak wiele, że nie sposób wyobrazić sobie miasta bez tej instytucji, a muzealnictwa bez Ciechanowca.
W otoczeniu Muzeum nie ma wielkich pomników kultury, nie ma starożytnych zabytków, ale jest niezwykła atmosfera, piękno otoczenia przemijających wiejskich i małomiasteczkowych tradycji ożywianych tęsknotą lat młodzieńczych za skromnym dworkiem wśród malowniczych malw. Muzeum to jest jednak typowym przykładem w tym sensie, że wyrasta ze społecznej tradycji i niegdysiejszej aktywności środowiska, że zawdzięcza swój rozwój, merytoryczny kształt i wysoki poziom naukowy oraz oświatowo - kulturalny twórcy i kierownikowi tej placówki od samego początku. Typowa jest też walka muzeum z przeciwnościami losu, z miejscową biurokracją i brakiem zrozumienia wśród ludzi niewrażliwych na tradycję i piękno.
Niewątpliwie działalność kulturotwórcza Muzeum pod dyrekcją Kazimierza Uszyńskiego wpisała się w krąg mecenasowskich działań podejmowanych z myślą o przywróceniu świetności dawnego książęcego grodu.
Staraniom dyrektora Kazimierz Uszyńskiego zawdzięcza też Muzeum powstanie cennej ekspozycji leśnej, którą zorganizowano w zabytkowej leśniczówce przeniesionej na teren Muzeum w Ciechanowcu.
Kazimierz Uszyński rozumiał dobrze, iż „zaniedbania w dziedzinie ochrony zabytków, obserwacje licznych nieraz obiektów zabytków niszczejących, zaniedbanych bądź dewastowanych prowadzą do swego rodzaju demoralizacji społecznej, do postępującego obojętnienia na sprawy istotne dla prawdziwej egzystencji nowoczesnego państwa, do bierności i narastającego zobojętnienia na trwałość dorobku kulturalnego"3.
O konieczności ochrony kultury ludowej mówił nieustannie i pisał Kazimierz Uszyński wielokrotnie. Warto przytoczyć fragmenty jego artykułu, które świadczą o głębokiej znajomości problematyki.
"Kazimierz Uszyński urodził się w Bogutach k/Ciechanowca 02.04.1931 r., zmarł 27.06.2006 r. w Białymstoku. Pochowany został na cmentarzu w Ciechanowcu. Z wykształcenia historyk sztuki, nauczyciel w szkole podstawowej, organizator i dyrektor Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu.
Malowanymi elementami zdobiono przedmioty użytkowe takie jak szafy, kufry, łóżka, a także ściany domów, kapliczki, szczególnie wnętrza drewnianych kościołów i innych świątyń. W malarstwie ściennym dość często występuje zjawisko nakładania na siebie kolejnych warstw polichromii. Trudno jest ustalić, która warstwa jest najcenniejsza i należy ją zachować lub przenieść na inne podłoże. Są to złożone problemy konserwatorskie, niejednokrotnie bardzo kłopotliwe również dla fachowców. Dla społecznego opiekuna zabytków ważne jest poinformowanie stosownych służb konserwatorskich lub muzealnych o zauważonym odkryciu.
Najtrudniej jest z zakwalifikowaniem przedmiotów codziennego użytku do rangi eksponatów muzealnych zwłaszcza wówczas, gdy mamy do czynienia z wiejskimi wyrobami rzemieślniczymi. W znakomitej większości są to potrzebne w codziennym wiejskim życiu proste przedmioty, jakie mógł wykonać prawie każdy.
O wartości zabytkowej przedmiotu etnograficznego decyduje wiele czynników m.in. wiek (o ile jest to możliwe do ustalenia), interesująca niecodzienna forma przedmiotu, elementy dekoracyjne unikatowy charakter, przedmiot jako składnik interesującej kolekcji, osobliwość materiału, z którego jest wykonany itd.4"
Śledząc historię miasta, rozumiejąc wartości kultury ludowej tego regionu, muzeum pod kierownictwem Kazimierza Uszyńskiego znalazło formułę i właściwą specjalizację tworzonych zbiorów. Dzięki dyrektorowi, muzeum zgromadziło cenne zabytki związane z historią miasta, obrazy z XIX i XX wieku oraz największą w kraju plenerową kolekcję 65 rzeźb ceramicznych wybitnego artysty Jana Ślusarczyka (1903-1980). Na cele ekspozycyjne odbudowany został zrujnowany w czasie wojny pałac klasycystyczny z końca XVIII i początku XIX wieku. Kazimierz Uszyński udostępnił dla zwiedzających 35 ekspozycji stałych, w tym cenną kolekcję ze zbiorów Andrzeja Ciechanowieckiego z Londynu. Największy obszar ekspozycyjny zajmował skansen mazowiecko - podlaskiego budownictwa drewnianego, w którym zgromadzono 45 obiektów. Są to dwory, wiejskie chałupy, stodoły, spichlerze, lamusy, zespół uli, piwnice, brogi, maneż kieratowy, młyn wodny, kuźnia i wiatrak. Obiekty te zgrupowane są w formie kompletnych zagród z małą architekturą; jak kapliczki, gołębniki i płoty ogradzające przydomowe ogródki, gdzie uprawiane są warzywa, kwiaty, zioła i inne przydatne w domu rośliny.
Najwspanialszymi zabytkami tego zespołu są dwa lamusy podcieniowe z XVIII wieku i stojący in situ młyn wodny z XIX wieku. Kazimierz Uszyński żartem przekazywał opowieści najstarszych mieszkańców Ciechanowca, iż hrabia przegrał młyn wodny w karty i dlatego pozostał on na miejscu, nie mógł być, bowiem sprzedany ani rozebrany i przeniesiony na inne miejsce. Skansen i malowniczy park służyć może za przykład w pełni ekologicznych działań, gdzie przyroda żyje w całkowitej symbiozie z człowiekiem.
Dzięki wieloletnim staraniom Kazimierza Uszyńskiego powstał unikalny w świecie, przymuzealny „ogród roślin leczniczych" odtworzony zgodnie z „ Dykcjonarzem roślinnym" księdza doktora Krzysztofa Kluka. Cechą charakterystyczną tej placówki była nie tylko troska o zabytki, ale także odtworzenie uroku mazowiecko - podlaskiej wsi.
Stworzony przez Kazimierza Uszyńskiego nowoczesny ośrodek popularyzujący osiągnięcia cywilizacyjne i kulturalne środowisk wiejskich długo nie znajdował uznania wśród władz państwowych i samorządowych.
Powstanie i rozwój Muzeum w Ciechanowcu było ściśle związane z działalnością społeczną w tym regionie. Dotyczy to przede wszystkim Towarzystwa Miłośników Ciechanowca i Polskiego Towarzystwa Turystyczno - Krajoznawczego, które miało tutaj jedną z głównych baz działalności programowej.
Mimo szerokiego społecznego zaplecza, Muzeum prowadzone było w sposób wysoce profesjonalny i zgodny z potrzebami muzealnictwa. Tutaj powstały i znakomicie prosperują jedyne w Polsce, unikatowe kolekcje: rolnicze, zwłaszcza z dziedziny weterynarii; przyrodnicze, przede wszystkim z zakresu ziół leczniczych; etnograficzne, głównie dotyczące ludowej architektury i popularyzacji gry na instrumentach pasterskich. Niezwykła jest też wszechstronna oraz wielokierunkowa działalność Muzeum. Na podkreślenie zasługuje żywa i bezpośrednia współpraca z licznymi ośrodkami naukowymi, zwłaszcza SGGW i placówkami muzealno - naukowymi w całym kraju.
Kazimierz Uszyński zorganizował od podstaw jedną z najciekawszych regionalnych placówek muzealnych, której zbiory i działalność osiągały poziom ogólnopolski. Idea ciechanowieckiego muzeum to swoista kontynuacja społecznikowskiej pasji, jaką w okresie międzywojennym stworzyli działacze Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego.5 Towarzystwo to rozwinęło na dużą skalę ideę regionalizmu, która również dziś jest źródłem kulturotwórczych poczynań wielu organizacji oraz urodzonych społeczników. Do jakich bez wątpienia należał Kazimierz Uszyński.
Wybrane publikacje Kazimierza Uszyńskiego
Botanika dla Szkół Narodowych K. Kluka. „Biologia w Szkole", 1965.
Krzysztof Kluk i jego troska o postęp w rolnictwie. „Biologia w Szkole", 1965.
Wystawa poświęcona ochronie dóbr kultury Białostocczyzny w okresie XX-lecia PRL, „Rocznik Białostocki", T.6, 1965, s. 552-557.
Muzeum na prowincji. „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki" Nr 4, 1965, s.583-589.
Otwarcie Społecznego Muzeum Rolnictwa im. K. Kluka w Ciechanowcu, „Rocznik Białostocki", T.VI, 1965.
Społeczne Muzeum Rolnictwa im. Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu jako przykład społecznej opieki nad zabytkami, „Rocznik Białostocki", tom 8, 1967.
Muzeum Rolnictwa im. K. Kluka w Ciechanowcu. Rocznik Narodowego Muzeum Rolnictwa w Szreniawie, Tom L, 1969.
Krzysztof Kluk – życie i działalność naukowa. Rocznik Narodowego Muzeum Rolnictwa w Szreniawie, T. II, 1970.
Rozszerzenie funkcji muzeów regionalnych. „Plastyka w Szkole" Nr.6, 1970.
Skansen Mazowiecko - Podlaski przy Muzeum Rolnictwa im. K. Kluka w Ciechanowcu. „Biuletyn Informacyjny Zarządu Muzeów i Ochrony Zabytków", Nr.102, 1972.
Muzeum Rolnictwa im. K. Kluka w Ciechanowcu (informator). Ciechanowiec 1973.
Ksiądz Krzysztof Kluk - działalność naukowa. „NOVUM" Nr.3, 1973.
Rola muzeów terenowych w procesie wychowawczym (na przykładzie Społecznego Muzeum Rolnictwa im. Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu). „W kręgu wychowania przez sztukę" pod red. J. Wojnar, WSiP, Warszawa 1974.
Działalność Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu jako kontynuacja popularyzatorska idei Krzysztofa Kluka. Materiały z sesji zorganizowanej przez Zakład Historii, Nauki, Oświaty i Techniki PAN, Warszawa 1976.
Skansen Mazowiecko - Podlaski w Ciechanowcu. Materiały Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, Zeszyt 22, 1976.
Formy społecznego zagospodarowania zabytkowych młynów i wiatraków. Materiały Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, Zeszyt 22, 1976.
Ekspozycja skansenowska przy Muzeum Rolnictwa im. K. Kluka w Ciechanowcu, Muzea skansenowskie w Polsce. Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, (pod red. F. Midury), Poznań 1979.
Muzeum Rolnictwa im. Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu. Przewodnik po Muzeum, Warszawa 1979.
Ochrona zabytków drewnianych w 35-leciu PRL. „Ochrona Zabytków", Nr 33,1980.
Muzeum Rolnictwa im. K. Kluka w Ciechanowcu (infor¬mator). Ciechanowiec 1980.
Muzeum Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu, „Muzealnictwo", Nr 25,1982.
Architekt Ignacy Felicjan Tłoczek (1902-1982) - wspomnienia pośmiertne, „Ochrona Zabytków", 1984.
Chochlew Leon: Tradycje Zielarskie, P.P. „Sztuka Polska", Białystok 1984.
Ogród roślin zdatnych do zażycia lekarskiego (wspólnie z Leonem Chochlewem). Krajowa Agencja Wydawnicza, Białystok 1987.
Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu. „Białostocczyzna", Nr 4, 1987.
Problemy współczesnego budownictwa na wsi. „Ochrona Zabytków" Nr 3, 1987.
Ks. Krzysztof Kluk, duszpasterz i uczony z Ciechanowca (1739-1796). Ciechanowiec 1996.
O ochronie kultury ludowej. „Społeczna opieka nad zabyt¬kami" (red. F. Midura). Warszawa 1997.
Rola zabytków i muzeów w tworzeniu tras ruchu turystycz¬nego. „Społeczna opieka nad zabytkami" (red. F. Midura), Warszawa 1999.
Dorobek ks. Krzysztofa Kluka w zbiorach Muzeum Rol¬nictwa w Ciechanowcu. „Analecta", Rok IX, Zeszyt 1(17),Warszawa 2000.
Z dziejów współpracy, księżnej Anny Jabłonowskiej i księ¬dza Krzysztofa Kluka.[w:] Księżna Anna z Sapiehów Jabłonowska (l728-1800). W 200 rocznicę zgonu. Siemiatycze 2001.
Spacerkiem po Muzeum im. ks. Krzysztofa Kluka (przewodnik), Ciechanowiec 2002.
Dzieje szpitala w Ciechanowcu. „Ciechanowiecki Rocznik Muzealny", t. I, Ciechanowiec 2005.
Muzealnictwo skansenowskie szansą dla zabytkowego budownictwa drewnianego. „Ciechanowiecki Rocznik Muzealny", t. II, Ciechanowiec 2006.
Przypisy:
1. K. Niewiarowska-Bogucka, Mecenat rodziny ossolińskich w XVIII i XIX wieku na Podlasiu, Warszawa 2004, s.30
2. K. Marszałek, „A Polska śpi na pośmiewisko mądrej Europy", Ciechanowiec 1992, wyd. II pod zmienionym tytułem: „Rady i przesłanie księdza Krzysztofa Kluka", Ciechanowiec 2004
3. M. Przyłęcki, Społeczna opieka nad zabytkami wczoraj, dziś, jutro, „Społeczna Opieka nad Zabytkami" 1999 r., s. 15
4. K. Uszyński, O ochronie kultury ludowej, „Społeczna Opieka nad Zabytkami" 1997 r. s. 144-145
5. F. Midura, Polskie Towarzystwo Krajoznawcze, w: „Razem w trosce o dziedzictwo", Warszawa 2006, Towarzystwo opieki nad Zabytkami.
Władysław Kowalski (1921-1993) geograf, twórca i kierownik Muzeum Regionalnego PTTK w Dobczycach. Franciszek Midura 2011
Życiorys
Władysław Kowalski urodził się 17 lutego 1921 roku w Dobczycach. Był jednym z ośmiorga dzieci Franciszki ze Stochów i Wincentego Kowalskiego z zawodu rzemieślnika - kuśnierza.
W 1953 r. ukończył Szkołę Podstawową w Dobczycach. W wieku 15 lat zaczął pracować, jako praktykant w sklepie Kółka Rolniczego. W latach 1937-1939 uczęszczał do trzyletniego Gimnazjum Koedukacyjnego w Dobczycach. Następnie za zgodą Ministerstwa Wyznań i Oświecenia Publicznego został skierowany na kurs przygotowawczy do Myślenic przed planowanym przyjęciem do Szkoły Kadetów w Warszawie. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował te plany.
We wrześniu 1939 r. brał udział, jako ochotnik w walkach z Niemcami pod Hrubieszowem. 17-go września Rosjanie rozbroili Oddział majora Bacewicza, w którym walczył 18 letni Władysław. W trakcie wywózki w głąb Rosji udało mu się uciec z transportu i powrócić do Dobczyc. Na początku 1940 roku wstąpił do tajnej organizacji podziemnej – Związku Walki Zbrojnej. Jako pseudonim wybrał imię Sienkiewiczowskiego bohatera „Bohun". Zajmował się rozpowszechnianiem tajnej prasy, m. in. „Biuletynów Organizacyjnych", „Walki" oraz „Polski Podziemnej". Od połowy 1942 roku współpracował z Armią Krajową. Umożliwiła mu to praca organisty i kościelnego. Wspólnie z miejscowym księdzem pomagał w nocnych pogrzebach partyzantów.
W 1943 roku dzięki systematycznej nauce na tajnych kompletach zdał egzamin maturalny, co później oficjalnie potwierdziła Komisja Weryfikacyjna Gimnazjum w Myślenicach. W tym samym roku zawarł związek małżeński z Jadwigą Michalską.
Jego szybsze dojrzewanie w czasie działań wojennych oraz praca od najmłodszych lat na własne utrzymanie nie stępiła w Nim potrzeby kształcenia i lepszego służenia swojemu miastu. Dlatego postanowił podjąć studia zaoczne na Uniwersytecie Jagiellońskim najpierw na Wydziale Prawa, a później na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi, które ukończył w 1951 roku. Wybór kierunku studiów, a także praca magisterska p.t. „Monografia gospodarczo-społeczna Dobczyc" nie były przypadkowe. Od początku wspierała Go w tych działaniach powstała w 1950 r. (z połączenia Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego) nowa organizacja Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze (PTTK).
W 1951 r. Władysław Kowalski wstąpił do PTTK i założył Koło tej organizacji. Później zorganizował w Dobczycach Oddział Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego oraz Komisję Opieki nad Zabytkami i Komisję Krajoznawczą.
Od 1955 roku, przez 18 lat był kierownikiem Amatorskiego Zespołu Teatralnego. Dochody z licznych jego występów były od 1960 r. przeznaczane na odbudowę zamku.
Działalność społeczną prowadził w rodzinnych Dobczycach, ale pracą zawodową związany był z Krakowem, gdzie został zatrudniony jako kartograf w Miejskim Biurze Projektowym. Sprawy dalszego rozwoju Dobczyc były Mu jednak znacznie bliższe. Współdziałał w projektowaniu miejscowego cmentarza, był też aktywnym członkiem Społecznego Komitetu Budowy Szkoły.
W 1959 r. rozpoczął działalność pedagogiczną. Najpierw był nauczycielem Szkoły Podstawowej w Brzezowej, później w Winiarach, a od 1968 r. pracował w Szkole Podstawowej w Dobczycach. Na początku lat 60-tych podjął próbę porządkowania ruin Kazimierzowskiego Zamku w Dobczycach, w otoczeniu którego mieszkał i bawił się jako dziecko. Jako uzdolniony malarz - amator udokumentował stan zachowanych ruin, popularyzował postacie związane z historią miasta i zamku. Odtąd przez ponad 30 lat odbudowa dobczyckiego zamku stanowiła najważniejszy cel jego życia.
Pomagała Mu w tej działalności cała rodzina, bracia, syn Jerzy – dr nauk technicznych, a w późniejszym okresie wnuk Przemysław – inżynier ogrodnik, specjalista zabytkowych założeń zieleni. Systematycznego wsparcia udzielało też Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, które w dowód uznania Jego zasług dla Dobczyc obdarzyło Go członkostwem honorowym, przyznanym przez Zjazd Krajowy oraz Złotą Honorową Odznaką PTTK.
Od 1967 r. Władysław Kowalski realizował budowę skansenu XIX wiecznej architektury drewnianej, na który złożyły się budynek karczmy, chałupa, spichlerz, lamus, uzupełnione ekspozycjami rzemiosła i sztuki ludowej. Jego uroczyste otwarcie odbyło się w 1988 r.
Równolegle prowadził On prace przy odbudowie Zamku i poszerzaniu ekspozycji zamkowej, głównie w oparciu o przedmioty znalezione w trakcie badań archeologicznych. Organizował też liczne imprezy, spotkania i zjazdy, oprowadzał wycieczki, publikował przewodniki po Zamku i skansenie.
Do końca życia prowadził aktywną działalność jako społeczny opiekun zabytków i kierownik Muzeum Regionalnego PTTK w Dobczycach. Zmarł 22 maja 1993 roku, pochowany został na miejscowym cmentarzu.
Od 1994 roku Muzeum w Dobczycach nosi imię Władysława Kowalskiego.
Wyróżniony został następujących medalami i odznaczeniami:
- Złota Odznaka PTTK (1965 r.),
- Srebrna Plakieta Światowida (1968 r.),
- Nagroda Zarządu Głównego Związku Teatrów Amatorskich (1968 r.),
- Srebrna Odznaka za zasługi dla Ziemi Krakowskiej (1969 r.),
- Odznaka Zasłużony Działacz Kultury (1971 r.),
- „Wawrzyn turystyczny" Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Klubu Dziennikarzy Turystycznych (1975 r.),
- Nagroda Kowalskich od czytelników Kuriera Polskiego (1975 r.),
- Złota Odznaka – Zasłużony w pracy PTTK wśród młodzieży (1978 r.),
- Złoty Krzyż Zasługi (1978 r.),
- Złota Odznaka ZNP (1980 r.),
- Medal Komisji Edukacji Narodowej (1981 r.),
- Złota Odznaka za zasługi dla Ziemi Krakowskiej (1983 r.),
- Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1983 r.),
- Medal 40-lecia Polski Ludowej (1984 r.),
- Złoty Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej (1984 r.).
Osiągnięcia w dziedzinie ochrony zabytków
Mgr Władysław Kowalski posiadał wyjątkowo głębokie poczucie swojego związku z regionem, z rodzinną miejscowością. To właśnie pasja regionalisty kazała Mu rozpocząć badania na Wzgórzu Zamkowym w Dobczycach. Kompleksowe badania archeologiczne prowadzone z inspiracji kustosza zamku i pod jego organizacyjnym kierownictwem od 1960 r. doprowadziły do odkrycia piwnic i fundamentów zamku gotyckiego z XIV wieku. Prace odkrywkowe i zabezpieczające prowadzone przy wsparciu Jego uczniów i rodziny trwały wiele lat. Intensywność prowadzonych badań archeologiczno - architektonicznych była przede wszystkim Jego zasługą. Wspierali Go w tych skomplikowanych pracach Wojewódzki Konserwator Zabytków w Krakowie, w latach 1951-1975 dr Hanna Pieńkowska oraz kolejni przewodniczący Komisji Opieki nad Zabytkami Zarządu Głównego PTTK, prof. Włodzimierz Antoniewicz, dr Stanisław Szymański i dr Franciszek Midura.
Mimo trwającej odbudowy kasztelan Dobczyckiego Zamku rozpoczął w połowie lat 60-tych przenoszenie na teren Podzamcza obiektów budownictwa drewnianego z Pogórza Wielickiego i Wiśnickiego.
Stanowiło to znakomite uzupełnienie ekspozycji zamkowej, która w związku z wybudowaniem w Dobczycach zapory na rzece Rabie, stworzyła w tym miejscu znakomity akcent krajobrazowo - turystyczny.
Twórca tych placówek magister Władysław Kowalski należy do najbardziej zasłużonych muzealników i społecznych opiekunów zabytków, którzy zostawili na Dobczyckiej ziemi trwały ślad swojej działalności.
Bibliografia:
1. J. Janczykowski, Zamki Małopolski. Zasób, problemy ochrony i konserwacji, Ochrona Zabytków Architektury Obronnej. Teoria i Praktyka, Lublin – Warszawa 2008,
2. W. Kowalski, Dobczyce. Przeszłość i teraźniejszość, Dobczyce 1969,
3. W. Kowalski, Dobczyce. Muzeum Regionalne PTTK w Zamku i Skansenie, Brzozów 1989,
4. B. Myczkowska-Hankus, Biografia mgra Władysława Kowalskiego – kustosza dobczyckiego zamku, „Społeczna opieka nad Zabytkami" t. V, Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Warszawa 2001,
5. Z. Twaróg, Władysław Kowalski – „Kasztelan Dobczycki", „Tu wszystko jest Polską...", Eseje krajoznawcze o Krakowie i Małopolsce. Materiały konferencyjne, pod red. J. Patryki, Kraków 2009.
Stanisław Szymański (1911 – 2000) historyk sztuki, muzeolog, organizator społecznej opieki nad zabytkami w Polsce. Franciszek Midura 2011
Życiorys
Stanisław Walenty Szymański urodził się 5 maja 1911 roku w Szczutowie koło Sierpca (woj. mazowieckie). Ojciec Bronisław był nauczycielem. Zmarł w 1921 r.oku a matka w 1913 roku, gdy Stanisław miał 1,5 roku. Żona Maria była lekarzem, mieli dwóch synów.
Po zdobyciu - jak sam pisze w nadzwyczaj trudnych warunkach - średniego wykształcenia odbył służbę wojskową i po kilku latach otrzymał stopień podporucznika rezerwy. W 1933 roku rozpoczął pracę zawodową jako nauczyciel w Częstochowie. Po złożeniu egzaminu nauczycielskiego zaczął studia zaoczne w Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie. Nie należał do żadnej partii politycznej, działał natomiast w Związku Nauczycielstwa Polskiego.
W 1939 roku jako oficer wziął udział w wojnie obronnej przeciwko hitlerowskim Niemcom. Był adiutantem dowódcy batalionu. Od 10 kwietnia 1940 r. do 5 maja 1945 r. był więźniem obozu koncentracyjnego w Dachau i Mathausen-Gusen (Austria). Dokładnie w dniu 34. urodzin został wyzwolony z niemieckiej niewoli. Niedługo potem wstąpił na studia na Uniwersytecie w Insbruku i rozpoczął badania naukowe związane zwłaszcza z twórczością malarzy żyjących w Austrii. W 1947 roku uzyskał dyplom doktora filozofii w dziedzinie sztuki na podstawie pracy pt. Symbol. Do kraju wrócił w 1948 roku i podjął pracę w Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków. Pracował również jako wykładowca w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.
Jako pracownik Ministerstwa Kultury i Sztuki zajmował się problematyką muzeów zabytków ruchomych, współpracował ze społecznym ruchem ochrony zabytków. Jeszcze w latach trzydziestych aktywnie działał w Towarzystwie Opieki nad Zabytkami Przeszłości, a następnie w Polskim Towarzystwie Krajoznawczym (PTK). W 1950 roku nastąpiło połączenie PTK z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim i powstało Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze (PTTK), w którym dr Stanisław Szymański był najpierw sekretarzem, a później przewodniczącym Komisji Opieki nad Zabytkami, przyczyniając się walnie do ratowania wielu cennych obiektów zabytkowych. Inicjował nowatorskie formy działalności opiekuńczej nie tylko w społeczeństwie, ale także wśród wybitnych autorytetów naukowych takich, jak profesorowie: Włodzimierz Antoniewicz, Stanisław Herbst, Stanisław Lorenz, Jan Zachwatowicz. Dzięki temu ranga społecznej opieki nad zabytkami w trudnym powojennym okresie została wysoko usytuowana w hierarchii społecznej.
1 stycznia 1963 roku rozpoczął pracę jako kustosz w Państwowym Muzeum Etnograficznym. W dniu 1 sierpnia 1976 roku zakończył pracę zawodową jako jeden z wybitnych znawców malarstwa i sztuki ludowej w Polsce. W 1974 roku złożył również społeczną funkcję przewodniczącego Komisji Opieki nad Zabytkami Zarządu Głównego PTTK. Jako członek honorowy PTTK uczestniczył do końca życia w pracach Komisji Opieki nad Zabytkami, pisząc także szereg artykułów zakresu historii sztuki, muzealnictwa i krajoznawstwa.
Zmarł w 2000 roku i został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.
Osiągnięcia w dziedzinie ochrony zabytków i muzealnictwa
Dr Stanisław Szymański był znakomitym historykiem sztuki i muzeologiem, współtwórcą idei społecznej opieki nad zabytkami w Polsce. Należy do pionierów tej działalności w okresie międzywojennym. Pracę społeczną w Polskim Towarzystwie Krajoznawczym (PTK) rozpoczął w latach trzydziestych. Aktywnie działał w Towarzystwie Opieki nad Zabytkami Przeszłości.
Był członkiem honorowym Towarzystwa Opieki nad Zabytkami i Polskiego Towarzystwa Turystyczno Krajoznawczego. Ponad 50 lat tworzył nie tylko zręby społecznej opieki nad zabytkami, ale miał również konkretny wkład w dzieło tworzenia muzealnictwa regionalnego oraz dokumentowania sztuki ludowej.
Mimo poświęcenia tak wiele uwagi działalności społecznej dr Stanisław Szymański prowadził rozległe badania nad malarstwem oraz sztuką ludową. Opublikował wiele cennych, unikatowych wręcz, publikacji poświęconych muzealnictwu, między innymi monografię muzeów PTK i dziejów Ziemi Sierpeckiej. Wiele prac poświęcił metodologii społecznych działań w ochronie zabytków, adresowanych zwłaszcza do środowisk młodzieżowych. Był autorem prekursorskiej pracy o wychowawczej roli wycieczek szkolnych.
Stanisław Szymański odznaczony był: Krzyżem Virtuti Militari, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Srebrnym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Medalem Za Udział w Wojnie Obronnej, Krzyżem Oświęcimskim, Złotą Odznaką Za Zasługi dla Warszawy, Zasłużony Działacz Kultury, Złotą Odznaką Zasłużony Działacz Turystyki.
Bibliografia ważniejszych opracowań Stanisława Szymańskiego
«Czyżby Jan Polak?», Biuletyn Historii Kultury i Sztuki r. X, Nr 2, 1948.
Ołtarz Wita Stwosza w Schwazu, Biuletyn Historii Kultury i Sztuki, r. X, Nr 3/4, 1948.
Źródła i początek działalności Marcina Teofilowicza, Rocznik Historii Sztuki IV, 1948.
Marcin Teofil Polak od 1570-1639 cz. I, Nadbitka ze Sprawozdań Towarzystwa Naukowego Warszawskiego 1948.
Marcin Teofil Polak od 1570-1639 cz. II, Nadbitka ze Sprawozdań Towarzystwa Naukowego Warszawskiego 1949.
Jan Józef Karol Heurier malarz śląski, Nadbitka ze Sprawozdań Towarzystwa Naukowego Warszawskiego 1949.
Sarkofagi ostatnich Gryfitów, „Ochrona Zabytków" Nr l, Zarząd Główny Historyków Sztuki i Kultury, Warszawa-Kraków 1950, s. 31-37.
Rzeźby mazowieckie w Radziłowie, „Ochrona Zabytków" Nr X-2, Ministerstwo Kultury i Sztuki i Stowarzyszenie Historyków Sztuki, Warszawa 1951 s. 58-64.
Wieża Kopernika we Fromborku, „Ochrona Zabytków" Nr l, Ministerstwo Kultury i Sztuki i Stowarzyszenie Historyków Sztuki, Warszawa 1953, s. 57-63.
Nieznane malowidła ścienne w XVI w. w Sierpcu, Komisja Badań nad Powstaniem i Rozwojem Płocka, Towarzystwo Naukowe Płockie, Płock 1959.
Społeczna opieka nad zabytkami ruchomymi, Komisja Opieki nad Zabytkami ZG PTTK, Wydawnictwo Sport i Turystyka, Warszawa 1959.
Fortalitium Jasnogórskie w Częstochowie, Kwartalnik Architektury i Urbanistyki 1963.
Martino Teofilo Polacco (Marcin Teofilowicz) Pittore (1570 – 1639), CAT, Trento 1963.
Sytuacja mennicy warszawskiej po kongresie wiedeńskim, „Wiadomości Numizmatyczne", R. VII, 1963.
Szkoła budownicza Antoniego Tyzenhauza, „Wiadomości Numizmatyczne", R. VII, 1963.
Sylwester August Mirys, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1964.
Działalność dyrekcji menniczej warszawskiej w świetle protokołów Rady Administracji Królestwa Polskiego, Nadbitka „Wiadomości Numizmatyczne", Nr. 3-4, 1964.
Mazowiecki ośrodek dewocyjny w pierwszej połowie XVII w. w Sierpcu, Zeszyty Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie 1964, tom IV-V, 1963/1964.
Budownictwo z wapienia jurajskiego w Częstochowie, Rocznik Muzeum w Częstochowie 1966.
Środowisko obraźników skulskich w l. 1830-1862, Zeszyty Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie 1968, tom VI-VH 1965/1966.
Ikona w Polsce i jej przeobrażenia (współpraca K. Piwocki), Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie, Warszawa 1967.
Trzy interesujące drzeworyty, Zeszyty Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie, tom VIII-IX 1967/1968.
« Warsztat » Skulski, Zeszyty Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie, tom VIII-IX 1967/1968.
Józef Woll, Rocznik Warszawski nr IX, 1969.
Die Polonica der Angelika Kauffmann, in: Jb. des Vorarlberger Landesmuseum Vereins, Zeszyt 9, 1968/69, s. 39-65.
Wystroje malarskie kościołów drewnianych, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1970.
Historyczne uwarunkowania polskiej sztuki ludowej XIX wieku, „Lud" T. 54, 1970.
Freski w Supraślu próba rekonstrukcji genealogii, „Rocznik Białostocki" t. XI, 1972.
Elviro Michele Andriolli illustratore e pittore (1836-1893), CAT, Trento 1978.
Studia i materiały z dziejów Sierpca, Wydawnictwo Towarzystwa Naukowe, Oddział w Sierpcu, Płock 1978.
Wycieczki szkolne do zabytków kultury, Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1978.
Bośniacy w Grodnie w końcu XVIII wieku, „Rocznik Białostocki", t. XV, 1981.
Pałac Królewski w Grodnie, „Rocznik Białostocki", t. XV, 1981.
Urbanistyczno - architektoniczne formowanie się Grodna w okresie od XIV do XVIII wieku, „Rocznik Białostocki", t. XV, 1981.
Muzea Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego 1906-1950, Wydawnictwo PTTK „Kraj", Warszawa 1990.
Ziemia Częstochowska, tom XXV, „Rozprawy monograficzne" Nr 4, Częstochowskie Towarzystwo Naukowe i Wydział Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie, Częstochowa 1998.
Pracować wśród przyjaciół. Andrzej Danowski 2010
Franciszka Midurę poznałem na początku lat 80 XX wieku. Słyszałem o jego działaniach znacznie wcześniej, ale dopiero na naradzie Społecznej Opieki nad Zabytkami dane nam było się spotkać. Od początku zrobił na mnie wrażenie osoby dystyngowanej, ale mimo to otwartej i serdecznej. Dlatego gdy zaprosił mnie do pracy w Komisji Opieki nad Zabytkami ZG PTTK nie odmówiłem, chociaż miałem duże obiekcje, ze względu na mój ówczesny brak doświadczenia. Byłem zaledwie od kilku lat przewodniczącym Komisji Oddziałowej i Wojewódzkiej po zmarłej wspaniałej działaczce Halinie Karnkowskiej.
Jak się okazało doktor Midura (tak się wtedy wszyscy do niego zwracaliśmy), praktycznie „na dzień dobry" powierzył mi nie byle jakie zadanie – organizację w Łodzi Ogólnopolskiego Zjazdu Wojewódzkich Konserwatorów i Społecznych Opiekunów Zabytków. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że były to pierwsze miesiące stanu wojennego i Towarzystwo jak gdyby „przebijało się" ze swoimi działaniami mimo ówczesnych zakazów i ograniczeń. Organizacja tego zjazdu wiązała się oczywiście z niesamowitą liczbą zezwoleń, dokumentów, a i tak była to impreza dość podejrzana. Na szczęście pomoc wielu życzliwych ludzi z ówczesnym Zarządem Wojewódzkim PTTK w Łodzi z jego prezesem Adamem Chyżewskim i znakomite prowadzenie całości Zjazdu przez doktora Midurę spowodowały, że Zjazd był wysoko oceniony merytorycznie przez uczestników, ale także, mimo wszystko, doceniony przez ówczesne władze miasta.
Już podczas pierwszego posiedzenia Komisji zaskoczony byłem nie tylko konkretnością i jasnością podejmowanych działań, ale także serdeczną i koleżeńską atmosferą spotkań, na których po załatwieniu „spraw służbowych" zawsze znajdował się czas na porozmawianie o sprawach osobistych, rozwijanie wspólnych zainteresowań i wzajemne wzbogacanie się. Doktor Midura dbał, aby nasze spotkania nie ograniczały się do zagadnień merytorycznych, ale zawsze miały walor programowy-poznawczy. Dlatego posiedzenia Komisji odbywały się w bardzo ciekawych miejscach i na ogół niedostępnych dla zwyczajnych śmiertelników. Wszystkie te miejsca stały dla nas otworem dzięki szerokim znajomościom i szacunkowi okazywanego doktorowi Midurze. Nie chodzi tu oczywiście tylko o pełnione funkcje m.in. Dyrektora Departamentu Muzeów MKiS, Zastępcy Generalnego Konserwatora Zabytków RP, Dyrektora Kolekcji Porczyńskich czy Rektora Uczelni Wyższej, ale o szeroko nawiązane przyjaźnie. Pamiętam z jakim szacunkiem, jako głównego gościa honorowego, przyjmował Franka m.in. zespół pieśni i tańca w Wiśniowej Górze k/Łodzi, który rozwinął swoje liczne kontakty zagraniczne właśnie dzięki pomocy dra Midury. Mimo pełnienia ważnych funkcji – dziś już profesor Franciszek Midura jest człowiekiem skromnym, serdecznym i otwartym na potrzeby ludzi i środowisk. Cechuje go duże poczucie humoru i trochę czasem ironiczna, ale błyskawiczna trafność ocen. Pamiętam jedno ze spotkań w pięknym wielkopolskim pałacu, gdy młody człowiek- plastyk usiłował nas przekonać do swojej koncepcji zagospodarowania ogrodu pałacowego. Ta awangardowa koncepcja polegała na zrzuceniu przed pałacem z ciężarówki bloków granitowych, które leżące w bezładzie miały tworzyć nowoczesna rzeźbę przed zabytkowym barokowym pałacem. Po dwóch blisko godzinach prelekcji młodego plastyka o wyższości formy strukturalnej nad tradycyjnie formowaną bryłą, na naszych twarzach widać było znużenie i brak akceptacji dla takich dysonansów. Nikt jednak nie odważył się odezwać. Jedyną osobą, która zabrała głos był doktor Midura z jakże dobitną i najkrótszą recenzją – Wie pan, zastanawiam się tylko, kto to teraz po panu posprząta!
Przejście na mówienie sobie po imieniu Franek zaproponował w czasie naszego wyjazdu do Włoch w 1986 r. Był to wyjazd typowo PTTK-owski, a każdy z uczestników zobowiązany był opracować fragment trasy i po niej oprowadzić. Ja natomiast z przyjemnością towarzyszyłem grupce skupionej wokół Franka, który w pinakotekach i muzeach zagłębiał się w szczegóły oglądanych dzieł, opowiadał o ich twórcach i specyfice włoskiej szkoły konserwacji, która wówczas była dla mnie dość szokująca. Gdy w czasie tego wyjazdu dr Midura wraz z mec. Grzybowskim wręczali Papieżowi Janowi Pawłowi II album o Tatrach, Papież zapytał: „a czy mnie nie wyrzuciliście z PTTK, bo chyba zapominam płacić składki..." (jako członek honorowy PTTK zwolniony był z ich płacenia od 1983 r.)
Zawiązane w Komisji przyjaźnie miały i mają wpływ na nasze rodziny. Nie tylko dlatego, ze często spotykaliśmy i spotykamy się prywatnie, ale także dlatego, że przyjaźnie te oprócz waloru towarzyskiego mają także walor rozwojowy. Któregoś roku Franek ofiarował wówczas jeszcze małej, mojej starszej córce Oleńce książkę poświęconą wycinance ludowej. Książka ta stała się impulsem do zajęcia się przez Olę wycinankarstwem, jakże pięknie potem rozwiniętym dzięki Wandzie Skowron.
Żona Franka Ania Midura będąc na festiwalach teatrów alternatywnych w Łodzi - jako przedstawiciel ministra Kultury, zachęciła moją młodszą córkę Agnieszkę do poznawania ambitnych teatrów alternatywnych. Tacy twórcy jak Kantor, Grotowski i Mądzik wywarli na mojej córeczce tak duże wrażenie, że skończyła kulturoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim, a tematem jej pracy dyplomowej były wizyty polskich teatrów alternatywnych w offowym klubie La Ma Ma ETC w Nowym Yorku.
Również moja rodzina z satysfakcją i radością obserwuje wszelkie osiągnięcia i znakomite pomysły Franka Midury. To dzięki jego inicjatywie powstał, wyprzedzający swoje czasy, „Klub Indywidualnych Użytkowników Obiektów Zabytkowych", który dziś przekształcił się w „Towarzystwo Właścicieli Zabytków", a wówczas pozwolił osobom prywatnym na uratowanie kilkudziesięciu zagrożonych lub zniszczonych obiektów. To on wykorzystując swoje ministerialne możliwości wzmocnił i rozbudował sieć muzeów regionalnych PTTK. Organizował wspólnie z członkami Komisji obozy młodzieżowej letniej szkoły opieki nad zabytkami w Ciechanowcu i coroczne Zjazdy Wojewódzkich Konserwatorów Zabytków i Społecznych Opiekunów Zabytków.
Jest autorem wielu artykułów i publikacji na temat społecznej opieki nad zabytkami, metodyki jej prowadzenia, samych zabytków, a także muzealnictwa. Redaktorem i współautorem m.in. „Vademecum Społecznego Opiekuna Zabytków", „Vademecum Młodzieżowego Społecznego Opiekuna Zabytków", czy głównym redaktorem rocznika „Społecznej Opieki nad Zabytkami", a także przez wiele lat Naczelnym Redaktorem rocznika „Ziemia".
Jego praca naukowa o historii społecznej opieki nad zabytkami na ziemiach polskich do 1918 r. jest pierwszym tak kompleksowo ujętym dziełem opisującym początki i historię rodzenia się, dzisiaj już ugruntowanych, ruchów muzealnictwa społecznego i społecznej opieki nad zabytkami, z których potem wywodziły się zawodowe służby konserwatorskie w wyzwolonej Polsce. Ugruntowanych m.in. dzięki działalności prof. Franciszka Midury. Gdyby nie działania takich społeczników jak prof. Midura, w ustawie ochronie i opiece nad zabytkami z 2003 r. prawdopodobnie nigdy nie znalazł by się rozdział o społecznej opiece nad zabytkami.
Franek nigdy nie odmawia pomocy i porady. Nawet ostatnio gdy w lecie organizowałem w Łodzi kurs społecznych opiekunów zabytków, zdecydował się specjalnie przyjechać na trzy godziny wykładów mimo obciążeń dydaktycznych i naukowych jakie ma na kilku wyższych uczelniach. Powiedział mi wówczas, że zawsze z przyjemnością przyjeżdża do młodych ludzi, którzy chcą społecznie opiekować się zabytkami.
Życzliwość i przyjaźń jaką obdarza ludzi jest bezgranicznie lojalna. Sam pamiętam jak ryzykował osobistą karierę w obronie jednego z przyjaciół – wybitnego w środowisku warszawskim kustosza i historyka sztuki.
Można oczywiście wiele pisać o jego publikacjach, pracach naukowych, organizowanych konferencjach naukowych itp., ale tym niech się martwią biografowie. W tym wypadku będą mieli dużo pracy. Nie starczyło by zapewne całej objętości tej książki dla opisania jego działań na rzecz PTTK. To zapewne praca dla Komisji Historii i Tradycji ZG PTTK. Przypuszczam, że dla Franka, tak jak dla mnie, ważniejsze jest to co dzieje się dzisiaj i co jeszcze można zrobić dla zabytków. Obowiązki naukowe spowodowały, że prof. Midura zdecydował zrezygnować z pełnienia funkcji przewodniczącego Komisji Opieki nad Zabytkami ZG PTTK, której przewodniczył nieprzerwanie blisko 25 lat. Natychmiastową reakcją Krajowej Narady Opieki nad Zabytkami było wówczas nadanie mu tytułu Honorowego Przewodniczącego Komisji i prośba o pozostanie w jej składzie. Dzisiaj możemy zawsze liczyć na jego mądrą i wyważoną poradę, a zdanie profesora Midury na dany temat jest w Komisji najważniejsze i obligatoryjne. Także dzięki Niemu panuje serdeczna i życzliwa atmosfera i skupienie na pracy.
Pozostaje tylko życzyć naszemu przyjacielowi profesorowi Franciszkowi Midurze wielu lat zdrowia i sił do pracy, bo nikt z nas nie mógłby sobie wyobrazić Komisji Opieki nad Zabytkami ZG PTTK bez profesora Midury. „Ad multos annos Franku".
Po co komu stare fabryki? Andrzej Danowski 2010
W mentalności wielu naszych współobywateli zauważyć można brak poszanowania dla osiągnięć poprzednich pokoleń i wprost bałwochwalczy stosunek do nowoczesności, traktowanej jako kompleksowa idea nadrzędna. Być może w działaniach współczesnych inwestorów jest chęć zaistnienia, zaznaczenia swojej obecności, jak u części młodych rolników, którzy po objęciu gospodarstwa wyburzają istniejące (nawet w dobrym stanie) obiekty i budują nowe, żeby było widać nowego (w domniemaniu-lepszego) gospodarza. Oczywiście jeżeli dotyczy to wyburzania obiektów sprzed kilkudziesięciu lat, to zazwyczaj nie ma to żadnego znaczenia kulturowego, natomiast gdy dotyczy to np. zabudowy pofolwarcznej z XIX w, której nie zdążono jeszcze wpisać do rejestru zabytków, to zaczyna to stanowić istotny problem.
Łódź jest miastem XIX wiecznym powstałym dla przemysłu, ale jest też wśród miast przemysłowych swoistym ewenementem, gdyż nie ma wyraźnie oddzielonej części przemysłowej od części mieszkalnej, tak jak to miało miejsce w przypadku istniejących wcześniej miast, wprowadzających w XIX w przemysł. Łódź praktycznie rozwinęła się w XIX w. z wsi (aczkolwiek posiadającej prawa miejskie), a powodem powstawania miasta był rozwój w tym miejscu przemysłu. Miasto zatem powstawało i rozwijało się jako wtórne do przemysłu. To spowodowało, że zabudowa mieszkalna była uzupełnieniem luk w zabudowie przemysłowej, a czasami (jak w przypadku Grand Hotelu) powstawała w miejscu zabudowy przemysłowej. Dzięki temu mamy dziś w śródmieściu swoistą mozaikę fabryk, willi fabrykanckich, kamienic. Wszystko to razem tworzy jednak jednolitą tkankę miejską decydującą o charakterze i urodzie miasta.
Powojenne podporządkowanie przemysłu łódzkiego masowości produkcji i wiążącymi się z tym bezwzględnymi przebudowami technicznymi i architektonicznymi łódzkich fabryk spowodowały, że wiele z tych pięknych pierwotnie obiektów poważnie zniekształcono, w najlepszym razie rzędami rur, zewnętrznych urządzeń wentylacyjnych, dodatkowymi szybami windowymi, czy dodatkową bezstylową zabudową o wyłącznie funkcjonalnym charakterze. Na pierwszy rzut oka, wyłączone od wielu lat z eksploatacji i wielokrotnie przebudowywane po wojnie fabryki mogą sprawiać wrażenie bałaganu i ruiny. Tylko człowiek wrażliwy i posiadający wyobraźnię może sobie uzmysłowić, jak piękne niejednokrotnie są pierwotne bryły tych obiektów. Że wkład serca włożony w likwidację naleciałości i dopieszczenie oryginalnej bryły będą przez lata procentować i odwdzięczać się widokiem, duszą i nobilitacją, jaką daje kontynuowanie tradycji i przypominanie korzeni.
Jest oczywiste, że podobnie jak w całej Europie, dzisiejsze wykorzystanie budynków pofabrycznych związane jest ze zmianą ich funkcji. Najczęściej przeznacza się te obiekty na pomieszczenia biurowe, lofty, hotele, handel, itp.
W Łodzi rozwijającej się dynamicznie jako ośrodek akademicki, część fabryk zaadaptowana jest na potrzeby uczelni wyższych. Jedną z pierwszych uczelni , która "odważyła się" zaadaptować w sposób świadomy pomieszczenia pofabryczne była Akademia Humanistyczno Ekonomiczna.
Uczelnia przejęła bardzo trudny do adaptacji budynek, bo po dawnej fabryce azbestu, co nakładało na nią konieczność bardzo dokładnego usuwania tego kancerogenu ze wszystkich zakamarków a nawet z tynku. Obiekt, który powstał, wraz ze słynnym "patio" był przez wiele lat wzorem dla adaptacji wielu obiektów poprzemysłowych w Polsce i właściwie przełamał barierę psychologiczną blokująca adaptowanie starych fabryk do nowych celów.
Drugą uczelnią, która z rozmachem adaptowała i adaptuje budynki poprzemysłowe jest Politechnika Łódzka. Po II wojnie światowej, powstająca wówczas Politechnika, została umieszczona w dawnych budynkach pofabrycznych. Było to w pewnym sensie uzasadnione. Edukacja przyszłych inżynierów odbywała się głównie dla przemysłu, stąd też uczelnia w procesie dydaktycznym potrzebowała warunków zbliżonych do przemysłowych. W rzeczywistości jednak w Łodzi nie było wówczas innych pomieszczeń mogących pomieścić uczelnię.
Dzisiejsze działania Politechniki w zakresie adaptacji budynków pofabrycznych nie są obciążone dogmatem konieczności, a wynikają ze świadomych decyzji uczelni o charakterze kulturotwórczym. Przejęcie przed kilku laty przez Wydział Inżynierii Procesowej i Ochrony Środowiska dawnych fabryk Schweikertów, okazało się znakomitym pociągnięciem. Dzisiaj wydział posiada atrakcyjne wizualnie i funkcjonalne budynki, w których umieszczenie choćby obszernej schodkowej auli, czy wymagających powierzchni i wysokości laboratoriów nie było problemem. Budynki pofabryczne wraz z odnowionym przez Politechnikę pałacykiem fabrykanta, tworzą specyficzną atmosferę, która udziela się także studentom.
W zasadzie istnieją dwie metody rewaloryzacji obiektów poprzemysłowych w Łodzi. Pierwsza tzw. purystyczna nakazuje obiekt oczyścić ze wszystkich zbędnych naleciałości i odnowić w pierwotnej formie z dopuszczalnymi zmianami (np. wewnętrznych podziałów) wynikającymi ze zmiany funkcji. Tę metodę stosuje się w stosunku do obiektów najcenniejszych lub takich gdzie inwestorowi zależy na wiernym odtworzeniu obiektu ze względów prestiżowych lub historycznych.
Druga metoda to metoda adaptacji aktywnej, polegająca na wydobyciu z architektury obiektu elementów najcenniejszych i uwypukleniu ich , przy jednoczesnych powiększeniu gabarytowym obiektu w lekkiej formie nie przytłaczającej starej zabudowy (np. szkle). Pierwszym powiększonym gabarytowo w tej formie obiektem był tzw. „Dom Buta" przy zbiegu ulic Piotrkowskiej i Tuwima (późniejsza Galeria Centrum). W ten sposób niedawno odbudowano zabudowania Politechniki przy ul. Żwirki 36 oraz dawną fabrykę Stolarowa przy zbiegu ulic Dąbrowskiego i Rzgowskiej.
W stosunku do obiektów małowartościowych (np. przebudowanych w 90%) i nie wpisanych do rejestru zabytków, a nawet do ewidencji, świadomi inwestorzy stosują zasadę "pamięci miejsca". Może ona być realizowana dwojako, albo wybierają najatrakcyjniejszy element budowli i starają się go zaadaptować w nowej konstrukcji (zob. biuro SGI przy ul. Tylnej) lub po prostu w architekturze nowego obiektu, powtarzają najbardziej charakterystyczny element obiektu dawnego. Może to być np. fragment fryzu ceglanego, charakterystyczne okna fabryczne, a nawet charakterystyczna wieża po zbiorniku grawitacyjnym wody.
Napisałem świadomi inwestorzy, którzy zdają sobie sprawę z tego, że ich inwestycja powinna wpasowywać się w charakter miasta, a nie stanowić dysonansu architektonicznego jak np. postmodernistyczny budynek banku na Placu Wolności.
Łódź jest w zasadzie jednolitym organizmem miejskim, co nie oznacza, że nie powstały w nim bolesne wyrwy jak choćby osiedle Manhattan. Ważne jest aby nowe inwestycje tworzone były z poszanowaniem designu i atmosfery miasta poprzemysłowego i tak unikalnego jak Łódź. W innych krajach europejskich to się udaje. Nie wyobrażam sobie, np. żeby w takim Manchesterze czy Tampere, kupujący zabudowania pofabryczne inwestor i deklarujący ich renowację (cena jest zazwyczaj niższa), po cichu w nocy je wyburzał. Podejrzewam, że w tamtych państwach skończyło by się to dla inwestora kilkuletnim więzieniem, a już na pewno totalnym ignorowaniem jego inwestycji przez potencjalnych klientów. Po prostu z niepoważnym, nieumiejącym dotrzymać warunków umowy inwestorem się nie pertraktuje, bo jeżeli oszukał miasto, to może i oszukać klienta. Tak postępuje odpowiedzialne społeczeństwo obywatelskie.
U nas niestety wyburzenia są często robione w pośpiechu, zazwyczaj nie z potrzeby przygotowania nowej inwestycji tylko po to "by zdążyć przed konserwatorem". Dotyczy to szczególnie obiektów, w stosunku do których rozpoczęto procedurę wpisu do rejestru zabytków. W ten sposób zniknęły z krajobrazu miasta budynki dawnej fabryki Biedermannów straszące dziś nawet nie uporządkowaną ruiną i tragiczną stertą pięknych XIX w. cegieł.
Łódź ma szanse zachować swój specyficzny klimat i charakter. Powstaje coraz więcej wydawnictw o historii Łodzi i łodzianach. Zakładane są stowarzyszenia młodych pasjonatów Łodzi, którzy z wielkim oddaniem i żarliwością bronią starej zabudowy poprzemysłowej. Oddziaływują oni przez media, Internet, robią happeningi i rozmawiają z radnymi miasta. Takie działania są niestety konieczne w mieście, w którym jako jedynym w Polsce powstała specjalistyczna firma zajmująca się wyłącznie wyburzeniami.
Władysław Kowalski - człowiek który "odkopał zamek". Barbara Myczkowska-Hankus 2010
Prezentujemy 2 pozycje związane z Władysławem Kowalski. Działaczem PTTK, miłośnikiem i opiekunem zabytków.
- Biografię Władysława Kowalskiego, której autorką jest Barbara Myczkowska-Hankus.
Władysław Kowalski, Biografia (503.94 kB) - Zbiór legend ze zbiorów Władysława Kowalskiego, które opracowała i wstępem opatrzyła Barbara Myczkowska-Hankus.
Władysław Kowalski, Legendy i podania ziemi dobczyckiej (190.41 kB)