Przejdź do treści

Pracować wśród przyjaciół. Pracować wśród przyjaciół.

Wyszukiwarka indeksująca

Jak się okazało doktor Midura (tak się wtedy wszyscy do niego zwracaliśmy), praktycznie „na dzień dobry" powierzył mi nie byle jakie zadanie – organizację w Łodzi Ogólnopolskiego Zjazdu Wojewódzkich Konserwatorów i Społecznych Opiekunów Zabytków. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że były to pierwsze miesiące stanu wojennego i Towarzystwo jak gdyby „przebijało się" ze swoimi działaniami mimo ówczesnych zakazów i ograniczeń. Organizacja tego zjazdu wiązała się oczywiście z niesamowitą liczbą zezwoleń, dokumentów, a i tak była to impreza dość podejrzana. Na szczęście pomoc wielu życzliwych ludzi z ówczesnym Zarządem Wojewódzkim PTTK w Łodzi z jego prezesem Adamem Chyżewskim i znakomite prowadzenie całości Zjazdu przez doktora Midurę spowodowały, że Zjazd był wysoko oceniony merytorycznie przez uczestników, ale także, mimo wszystko, doceniony przez ówczesne władze miasta.

Już podczas pierwszego posiedzenia Komisji zaskoczony byłem nie tylko konkretnością i jasnością podejmowanych działań, ale także serdeczną i koleżeńską atmosferą spotkań, na których po załatwieniu „spraw służbowych" zawsze znajdował się czas na porozmawianie o sprawach osobistych, rozwijanie wspólnych zainteresowań i wzajemne wzbogacanie się. Doktor Midura dbał, aby nasze spotkania nie ograniczały się do zagadnień merytorycznych, ale zawsze miały walor programowy-poznawczy. Dlatego posiedzenia Komisji odbywały się w bardzo ciekawych miejscach i na ogół niedostępnych dla zwyczajnych śmiertelników. Wszystkie te miejsca stały dla nas otworem dzięki szerokim znajomościom i szacunkowi okazywanego doktorowi Midurze. Nie chodzi tu oczywiście tylko o pełnione funkcje m.in. Dyrektora Departamentu Muzeów MKiS, Zastępcy Generalnego Konserwatora Zabytków RP, Dyrektora Kolekcji Porczyńskich czy Rektora Uczelni Wyższej, ale o szeroko nawiązane przyjaźnie. Pamiętam z jakim szacunkiem, jako głównego gościa honorowego, przyjmował Franka m.in. zespół pieśni i tańca w Wiśniowej Górze k/Łodzi, który rozwinął swoje liczne kontakty zagraniczne właśnie dzięki pomocy dra Midury. Mimo pełnienia ważnych funkcji – dziś już profesor Franciszek Midura jest człowiekiem skromnym, serdecznym i otwartym na potrzeby ludzi i środowisk. Cechuje go duże poczucie humoru i trochę czasem ironiczna, ale błyskawiczna trafność ocen. Pamiętam jedno ze spotkań w pięknym wielkopolskim pałacu, gdy młody człowiek- plastyk usiłował nas przekonać do swojej koncepcji zagospodarowania ogrodu pałacowego. Ta awangardowa koncepcja polegała na zrzuceniu przed pałacem z ciężarówki bloków granitowych, które leżące w bezładzie miały tworzyć nowoczesna rzeźbę przed zabytkowym barokowym pałacem. Po dwóch blisko godzinach prelekcji młodego plastyka o wyższości formy strukturalnej nad tradycyjnie formowaną bryłą, na naszych twarzach widać było znużenie i brak akceptacji dla takich dysonansów. Nikt jednak nie odważył się odezwać. Jedyną osobą, która zabrała głos był doktor Midura z jakże dobitną i najkrótszą recenzją – Wie pan, zastanawiam się tylko, kto to teraz po panu posprząta!

Przejście na mówienie sobie po imieniu Franek zaproponował w czasie naszego wyjazdu do Włoch w 1986 r. Był to wyjazd typowo PTTK-owski, a każdy z uczestników zobowiązany był opracować fragment trasy i po niej oprowadzić. Ja natomiast z przyjemnością towarzyszyłem grupce skupionej wokół Franka, który w pinakotekach i muzeach zagłębiał się w szczegóły oglądanych dzieł, opowiadał o ich twórcach i specyfice włoskiej szkoły konserwacji, która wówczas była dla mnie dość szokująca. Gdy w czasie tego wyjazdu dr Midura wraz z mec. Grzybowskim wręczali Papieżowi Janowi Pawłowi II album o Tatrach, Papież zapytał: „a czy mnie nie wyrzuciliście z PTTK, bo chyba zapominam płacić składki..." (jako członek honorowy PTTK zwolniony był z ich płacenia od 1983 r.)

Zawiązane w Komisji przyjaźnie miały i mają wpływ na nasze rodziny. Nie tylko dlatego, ze często spotykaliśmy i spotykamy się prywatnie, ale także dlatego, że przyjaźnie te oprócz waloru towarzyskiego mają także walor rozwojowy. Któregoś roku Franek ofiarował wówczas jeszcze małej, mojej starszej córce Oleńce książkę poświęconą wycinance ludowej. Książka ta stała się impulsem do zajęcia się przez Olę wycinankarstwem, jakże pięknie potem rozwiniętym dzięki Wandzie Skowron.

Żona Franka Ania Midura będąc na festiwalach teatrów alternatywnych w Łodzi - jako przedstawiciel ministra Kultury, zachęciła moją młodszą córkę Agnieszkę do poznawania ambitnych teatrów alternatywnych. Tacy twórcy jak Kantor, Grotowski i Mądzik wywarli na mojej córeczce tak duże wrażenie, że skończyła kulturoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim, a tematem jej pracy dyplomowej były wizyty polskich teatrów alternatywnych w offowym klubie La Ma Ma ETC w Nowym Yorku.

Również moja rodzina z satysfakcją i radością obserwuje wszelkie osiągnięcia i znakomite pomysły Franka Midury. To dzięki jego inicjatywie powstał, wyprzedzający swoje czasy, „Klub Indywidualnych Użytkowników Obiektów Zabytkowych", który dziś przekształcił się w „Towarzystwo Właścicieli Zabytków", a wówczas pozwolił osobom prywatnym na uratowanie kilkudziesięciu zagrożonych lub zniszczonych obiektów. To on wykorzystując swoje ministerialne możliwości wzmocnił i rozbudował sieć muzeów regionalnych PTTK. Organizował wspólnie z członkami Komisji obozy młodzieżowej letniej szkoły opieki nad zabytkami w Ciechanowcu i coroczne Zjazdy Wojewódzkich Konserwatorów Zabytków i Społecznych Opiekunów Zabytków.

Jest autorem wielu artykułów i publikacji na temat społecznej opieki nad zabytkami, metodyki jej prowadzenia, samych zabytków, a także muzealnictwa. Redaktorem i współautorem m.in. „Vademecum Społecznego Opiekuna Zabytków", „Vademecum Młodzieżowego Społecznego Opiekuna Zabytków", czy głównym redaktorem rocznika „Społecznej Opieki nad Zabytkami", a także przez wiele lat Naczelnym Redaktorem rocznika „Ziemia".

Jego praca naukowa o historii społecznej opieki nad zabytkami na ziemiach polskich do 1918 r. jest pierwszym tak kompleksowo ujętym dziełem opisującym początki i historię rodzenia się, dzisiaj już ugruntowanych, ruchów muzealnictwa społecznego i społecznej opieki nad zabytkami, z których potem wywodziły się zawodowe służby konserwatorskie w wyzwolonej Polsce. Ugruntowanych m.in. dzięki działalności prof. Franciszka Midury. Gdyby nie działania takich społeczników jak prof. Midura, w ustawie ochronie i opiece nad zabytkami z 2003 r. prawdopodobnie nigdy nie znalazł by się rozdział o społecznej opiece nad zabytkami.

Franek nigdy nie odmawia pomocy i porady. Nawet ostatnio gdy w lecie organizowałem w Łodzi kurs społecznych opiekunów zabytków, zdecydował się specjalnie przyjechać na trzy godziny wykładów mimo obciążeń dydaktycznych i naukowych jakie ma na kilku wyższych uczelniach. Powiedział mi wówczas, że zawsze z przyjemnością przyjeżdża do młodych ludzi, którzy chcą społecznie opiekować się zabytkami.

Życzliwość i przyjaźń jaką obdarza ludzi jest bezgranicznie lojalna. Sam pamiętam jak ryzykował osobistą karierę w obronie jednego z przyjaciół – wybitnego w środowisku warszawskim kustosza i historyka sztuki.

Można oczywiście wiele pisać o jego publikacjach, pracach naukowych, organizowanych konferencjach naukowych itp., ale tym niech się martwią biografowie. W tym wypadku będą mieli dużo pracy. Nie starczyło by zapewne całej objętości tej książki dla opisania jego działań na rzecz PTTK. To zapewne praca dla Komisji Historii i Tradycji ZG PTTK. Przypuszczam, że dla Franka, tak jak dla mnie, ważniejsze jest to co dzieje się dzisiaj i co jeszcze można zrobić dla zabytków. Obowiązki naukowe spowodowały, że prof. Midura zdecydował zrezygnować z pełnienia funkcji przewodniczącego Komisji Opieki nad Zabytkami ZG PTTK, której przewodniczył nieprzerwanie blisko 25 lat. Natychmiastową reakcją Krajowej Narady Opieki nad Zabytkami było wówczas nadanie mu tytułu Honorowego Przewodniczącego Komisji i prośba o pozostanie w jej składzie. Dzisiaj możemy zawsze liczyć na jego mądrą i wyważoną poradę, a zdanie profesora Midury na dany temat jest w Komisji najważniejsze i obligatoryjne. Także dzięki Niemu panuje serdeczna i życzliwa atmosfera i skupienie na pracy.

Pozostaje tylko życzyć naszemu przyjacielowi profesorowi Franciszkowi Midurze wielu lat zdrowia i sił do pracy, bo nikt z nas nie mógłby sobie wyobrazić Komisji Opieki nad Zabytkami ZG PTTK bez profesora Midury. „Ad multos annos Franku".

Znajdź nas na    Facebook YouTubeInstagram